Skip to content
  • 2023
  • 2022
  • 2021 + 2020
  • 2019
  • 2018
  • 2017
  • 2016
  • 2015
  • 2014
  • 2013
  • 2012
  • 2011
  • 2010
  • 2000-2009

jest filmowo!

  • główna
  • recenzje
  • artykuły / eseje / felietony
  • o jest filmowo!
  • .: ranking 2023 :.
  • Toggle search form
  • cnoty czy grzechy? – o filmowym tryptyku iñárritu i arriagi artykuły / eseje / felietony
  • mistrz dyskomfortu – o kinie jasona reitmana artykuły / eseje / felietony
  • seksualne rubikony – o różnych obliczach seksu w filmie artykuły / eseje / felietony
  • tak mi źle… – o filmach smutnych artykuły / eseje / felietony
  • moje własne arcydzieło – o filmach wielkich artykuły / eseje / felietony
  • lokalny patriota – o kinie ulricha seidla artykuły / eseje / felietony

film z przesłaniem [„Hobbit: Pustkowie Smauga”]

Posted on 2 stycznia, 2014 By encore 4 komentarze do film z przesłaniem [„Hobbit: Pustkowie Smauga”]

Czego by nie powiedzieć o całej masie zeszłorocznych filmów, wypatrywanych przez fanów wytęsknionych czy to za bombastycznymi efektami, kolejną odsłoną ulubionej serii lub bohatera, czy najnowszym dziełem cenionego reżysera, za najbardziej oczekiwaną premierę A.D. 2013 należy tak czy siak uznać nową część „Hobbita”. Po sukcesie zeszłorocznej „Niezwykłej podróży” „Pustkowie Smauga” otrzymało taką kampanię promocyjną, że w którymś momencie zacząłem się obawiać, iż tytułowy, wyrośnięty gad wychynie mi z lodówki w poszukiwaniu ukrytych pod kanapą niziołków. Za słowami Hannibala Lectera, że jakoby zaczynamy pożądać tego, z czym mamy do czynienia na co dzień, także i ja zacząłem wypatrywać kroczącej borem, lasem kompaniji. Zwłaszcza, że pierwsza część naprawdę przypadła mi do gustu. Druga… no, cóż… określenie „podobał mi się” jest najbardziej kongruentnym do opisania moich uczuć po obejrzeniu filmu Petera Jacksona.

Nowozelandczyk zaczyna bowiem parodiować – siebie i swoje dokonania. Chwała mu, że potrafi do cna wykorzystać powierzony mu budżet; że mistrzowsko panuje nad całą materią rozbudowanego widowiska; że ściąga do kin rzesze widzów. Chwała, bo tak funkcjonuje blockbusterowa frakcja Hollywood i Jackson wyraźnie – i z sukcesem – się w niej odnajduje. Tylko, że… klasyczna proza brytyjskiego pisarza staje się przezeń synonimem słowa rozrywka. Zaiste wybitną jest, tak, ale wciąż tylko rozrywką. Sam reżyser stwierdził kiedyś, że Tolkien chyba byłby zadowolony z adaptacji „Władcy Pierścieni”. I ja tak uważam. Jak jednak zareagowałby na tak wyszukane potraktowanie „Hobbita”? Zapewne zapaliłby fajkę i zamyślił się.

Być może zadumałby się nad tym, jakim cudem w trwającym niemal trzy godziny filmie nie ma głównego bohatera. Martin Freeman i jego Bilbo błądzi gdzieś na drugim planie, Richard Armitage nie jest już pociągającym Thorinem, słodkim draniem z łobuzerskim błyskiem w oku, a Ian McKellen poszarzał jak przydomek Gandalfa. Komu kibicować? Bardziej drewnianemu niż tarcza przywódcy krasnoludów Bloomowi i jego zadzierającemu nosa Legolasowi? Skądże! Smaugowi rzecz jasna i dystyngowanemu akcentowi użyczającego mu głosu Benedicta Cumberbatcha!… O, tak, to jedyna postać, która ma w sobie trochę życia… Postać… Wyobrażam sobie nagle eleganckiego staruszka o poczciwym licu, który z powątpiewaniem kręcąc głową puszcza dym z czarnej, drewnianej lulki. I mnie udziela się jego nastrój. Cyfrowy wytwór najmocniejszym punktem filmu?

Ach, gdzież się podziały pieczołowite charakteryzacje, którymi tak nęcili orkowie we „Władcy…”? Dokądś udała się, naturalności – niejako z zasady niemal nieosiągalna w filmach fantasy, a do której wcześniej dotarł Peter Jackson? Tęsknota, ona towarzyszyła mi już rok temu, teraz – jeszcze się nasiliła. Co rusz tęskniłem także za prymarnym wątkiem tej gargantuicznej opowieści. Bo chociaż sekwencje pościgów czy objawienie Saurona zrealizowane są arcyprecyzyjnie, to wciąż mało mi było hobbita w „Hobbicie”. Miast niego otrzymałem flirt między cokolwiek krasnoludzkim krasnoludem i całkiem urodziwą elfką. Och, już widzę nie tylko opadającą jak drzewo po ścięciu fajkę pisarza, ale i las załamujących się rąk fanów Śródziemia. Toż to potwarz!… Z drugiej strony dzieje się coś przynajmniej trochę podbudowanego erotyzmem. Tego przecież w książkach Tolkiena nie uświadczymy, choćbyśmy nie wiem jak głęboko szukali. Rację miał George R. R. Martin dziwiąc się jego puryzmowi – angielski klasyk miał wszak sześcioro potomków!…

Wyszedłem jednak z kina podbudowany, albowiem potęgowanego bullet time’em patosu jest w „Pustkowiu Smauga” pod dostatkiem. To nie wada, uwielbiam patos w filmach. Jestem rodowitym Polakiem – spiskowałem z Wallenrodem i fruwałem z Kordianem. Wypływająca ze źródła patriotyzmu pompatyczność jest częścią mojej natury. Szkoda tylko, że nie owych jacksonowskich, z metra ciętych brodaczy. Miłość do ojcowskiej ziemi jest aksjomatem poczynań wszystkich bohaterów Tolkiena. W filmowym „Hobbicie” niewiele brakuje, żeby ferajna krasnoludów zaczęła się wyzywać od 'patridiotów’. Bo to co ich podnieca, to się nazywa…

Kasa. „Hobbit: Pustkowie Smauga” to film z przesłaniem. A brzmi ono – sprzedać się. Istotnie, to landszaft, jak słusznie zauważył Tomasz Raczek, doskonały do kliknięcia w serduszko na Filmwebie i lajka na Facebooku. Nie przeszkadza mi to, niemniej uważam, że film to słabszy od „Niezwykłej podróży”. To na pierwszym „Hobbicie” bawiłem się lepiej – nie pędził na łeb na szyję, nie dłużył mi się mimo przestojów i czułem jeszcze trochę magii pierwszych wypraw Jacksona do Shire, Rohanu i Mordoru. No i wciąż pamiętam krasnoludzką piosenkę. Kto zwariował – ja czy świat (wyżej ceniących sequel filmowych krytyków)?

Więc co by powiedział wielki pisarz po projekcji nowego „Hobbita”? Może, wydymając wargi i unosząc brwi: „o tempora, o… pelliculas!”. A może po prostu: „to nie mój Hobbit”.

Moja ocena: 6,5/10

Mało mi było hobbita w "Hobbicie"

Foto: Filmweb

recenzje Tags:recenzja

Nawigacja wpisu

Previous Post: the one [„Matrix”]
Next Post: piję, bo piję [„Pod mocnym aniołem”]

Related Posts

  • filmowy grudzień… i reszta roku podsumowanie miesiąca
  • sacro-fantasy [„Noe: Wybrany przez Boga”] recenzje
  • na oscara [„Witaj w klubie”] recenzje
  • tajemnica judi… i stephena [„Tajemnica Filomeny”] recenzje
  • piję, bo piję [„Pod mocnym aniołem”] recenzje
  • the one [„Matrix”] recenzje
  • poezja strachu [„Egzorcysta”] recenzje
  • wielka pochwała życia [„Chce się żyć”] recenzje
  • kosmos! [„Grawitacja”] recenzje
  • ksiądz to pedał [„W imię…”] recenzje
  • smutny allen [„Blue Jasmine”] recenzje
  • szwedzkie brokeback mountain [„Pocałuj mnie”] recenzje
  • niezły nudny film [„Od czwartku do niedzieli”] recenzje
  • super duper man [„Człowiek ze stali”] recenzje
  • jakie nadzieje, taki film [„Wielkie nadzieje”] recenzje

Comments (4) on “film z przesłaniem [„Hobbit: Pustkowie Smauga”]”

  1. Mecenas pisze:
    13 stycznia, 2014 o 10:46 pm

    Podoba mi się ten fragment z landszaftem 🙂 Dla mnie w ogóle cały „Hobbit” jest jednym, wielkim skokiem na kasę. Cóż z tego, że z klasą, skoro to, co twórców podnieca, to się nazywa…

    Odpowiedz
  2. Mar Ek van Gerooktevleis pisze:
    14 stycznia, 2014 o 2:50 am

    Dobrze to ująłeś, a ja bym tego lepiej nie opisał. Ta część trylogii jest jakaś taka rozpędzona, bez nakreślonego grubszą kreską bohatera czy wątku, że do tego głównego wybija się te niby uczucie, między krasnoludem a elfką. Ale może film trzeba by jeszcze raz obejrzeć? 😀

    Odpowiedz
  3. korpostajl pisze:
    15 stycznia, 2014 o 10:58 am

    bardzo się zgadzam 🙂

    Odpowiedz
  4. Thomas pisze:
    2 lipca, 2019 o 2:52 pm

    Bardzo fajny artykuł i super blog. Filmy są na prawdę cudowną przygodą;)

    Pozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

previously on

  • oscarowe przewidywania 2023 + komentarz po gali
  • filmowe podsumowanie – początek roku
  • filmowe podsumowanie 2022 roku
  • filmowy grudzień… i reszta roku
  • filmowy październik

moje teksty

  • na Filmwebie
  • na Trzynastym Schronie
  • niefilmowe

kategorycznie

  • artykuły / eseje / felietony
  • festiwal kamera akcja
  • jest filmowo!
  • oscar goes to…
  • podsumowanie miesiąca
  • podsumowanie roku
  • recenzje
  • moje własne arcydzieło – o filmach wielkich artykuły / eseje / felietony
  • mistrz dyskomfortu – o kinie jasona reitmana artykuły / eseje / felietony
  • seksualne rubikony – o różnych obliczach seksu w filmie artykuły / eseje / felietony
  • lokalny patriota – o kinie ulricha seidla artykuły / eseje / felietony
  • tak mi źle… – o filmach smutnych artykuły / eseje / felietony
  • cnoty czy grzechy? – o filmowym tryptyku iñárritu i arriagi artykuły / eseje / felietony

tak tag

2021 2022 2023 arcydzieło artykuł czerwiec erotyka esej felieton festiwal kamera akcja film smutny grudzień kwiecień lipiec luty maj marzec oscary październik podsumowanie portret recenzja sierpień styczeń sylwetka top twórczość wrzesień

Copyright © 2023 jest filmowo!.

Powered by PressBook News Dark theme